King zdominował Śląsk na początku finału. Zdumienie w Hali Stulecia

King zdominował Śląsk na początku finału. Zdumienie w Hali Stulecia

Śląsk Wrocław przegrał u siebie z Kingiem Szczecin 78:89 w 1. odsłonie finału Energa Basket Ligi. O zwycięstwie szczecinian przesądziła głównie 2. kwarta, wygrana przez nich aż 29:15. W pozostałych partiach WKS był bowiem lepszy łącznie o 3 „oczka” (63:60). W całym starciu King imponował jednak żelazną dyscypliną taktyczną, twardą, fizyczną obroną czy agresją i dużą intensywnością gry. Dość powiedzieć, że drużyna Arkadiusza Miłoszewskiego pozwoliła Śląskowi trafić 41% rzutów z gry, 35% rzutów za 3, miała 11 przechwytów, wymusiła też 18 strat. Wilki Morskie do zwycięstwa poprowadził Tony Meier, notując 24 pkt, 8 zb., 3 ast. Świetnie wypadli Alex Hamilton (16 pkt, 5 ast.) oraz Andrzej Mazurczak (9 pkt, 7 ast., 3 prz.). W Śląsku najlepiej zagrali: Jeremiah Martin (16 pkt, 5 zb., 4 ast., 3 prz., 3 bl.) i Justin Bibbs (19 pkt, 4 ast.). Na nic zdał się „Wojskowym” rekord sezonu w blokach (11). King przeważał w „pomalowanym”, wygrywając punkty z pola 3 sekund 40:30, a przy tym bezlitośnie wykorzystywał straty Śląska, po których zdobył 19 „oczek” (4 pkt wrocławian po 13 stratach Wilków Morskich). Tym samym w serii o złoto szczecinianie w przekonującym stylu objęli prowadzenie 1:0, co stanowi sporą niespodziankę.

Mecz zaczął się od efektownego bloku Parachouskiego i „trójki” Bibbsa, któremu prędko tym samym odpowiedział Brown. Po 3 minutach King prowadził 8:6. Remis dał Śląskowi dynamiczny lay-up Martina. Po połowie kwarty WKS pierwszy raz objął prowadzenie – za sprawą alley-oopa Nizioła i Parachouskiego w kontrataku (12:10). Dzięki wsadowi Ramljaka po następnej szybkiej akcji przewaga „Wojskowych” nieznacznie wzrosła – 14:10. Rywalizacja ciągle była wyrównana, ale to Śląsk zdobył finalne 5 „oczek” tej kwarty (2 osobiste Dziewy i celny rzut Kolendy za 3). Wygrywał zatem 19:16, co okazało się jednak kiepską zaliczką.

Wilki Morskie otworzyły bowiem 2. odsłonę serią 8:2, co przełożyło się na ich prowadzenie 24:21. Przez 4,5 minuty King powiększył przewagę do 4 punktów (27:23). W Śląsku źle funkcjonował atak – pod koszem Dziewa został zdominowany fizycznie, a obwodowi nie trafiali zza łuku. Wrocławianie wydawali się bezradni. Łącznie zespół Arkadiusza Miłoszewskiego rozpoczął tę część gry, wykonując run 21:6! Gospodarzy w grze utrzymywały akcje „2 + 1”: Bibbsa (28:37) oraz Nizioła (31:43). Nadzieję na poprawę wyniku kolejny raz przywrócił Śląskowi Bibbs, który „trójką” przez ręce obrońcy ustalił wynik 1. połowy na 34:45. Jak dotąd oglądaliśmy jednak koncert szczecinian.


Twardą, fizyczną obroną czy zagęszczeniem pola 3 sek. King przez 20 minut ograniczył WKS do 42% z gry (12/28) i 37% za 3 (3/8), wymusił także 9 strat. Do tej pory gościom liderowali: Brown (13 pkt) oraz Meier (10 pkt, 3 zb.). W Śląsku najlepiej grał Bibbs (10 „oczek”).


Trzeba przyznać, że 3. kwarta stanowiła istny roller coaster. „Wojskowi” zaczęli ją fatalnie (0/3 z gry, 2 straty), a wsady Fayne’a i Cuthbertsona sprawiły, że King odskoczył na 14 „oczek” (49:35). Wrocławianie odpowiedzieli jednak mocno – ofensywnym zrywem 11:3, który w 177 sek. przybliżył ich do Wilków Morskich na zaledwie 6 punktów (46:52). Tymczasem po „trójce” Hamiltona rzutu zza łuku nie trafił Kolenda, potem Mazurczak wykończył kontrę lay-upem, a przewaga gości znów stała się 2-cyfrowa – 57:46. Wtedy nastąpił kolejny zwrot akcji. Szybką serią 5:0 (2 osobiste Bibbsa, akcja „2 + 1” Kolendy) mistrzowie Polski ponownie zmniejszyli swój deficyt do 6 „oczek” – 51:57. Atmosfera na trybunach Hali Stulecia była rewelacyjna, ale kibiców Śląska chwilowo uciszył Tony Meier, zdobywając 5 punktów bez odpowiedzi i dając szczecinianom 2-cyfrową zaliczkę – 62:51. Jeszcze 2 minuty przed końcem kwarty wydawało się, że King może spać spokojnie. Jego przewaga wynosiła bowiem aż 15 „oczek” (68:53). Akcja „2 + 1” Kolendy, plus „trójki” Martina i Nizioła złożyły się jednak na run 9:0 w wykonaniu Śląska, który kolejny raz zbliżył się do Kinga na 6 punktów! A że obydwie drużyny grały falami, to 3. odsłonę lepiej zamknęły Wilki – 11-sekundową serią 5:0 (efekt dyskusyjnego faulu niesportowego Nizioła) odjechały rywalom na 73:62. Emocje sięgały zenitu.

Minutę po starcie 4. kwarty WKS zniwelował deficyt do 7 „oczek” (66:73) – przed syreną końcową nie znalazł się już bliżej Kinga. Przyjezdni zrewanżowali się Śląskowi serią 7:0, po której prowadzili 80:66. Zespół Ertuğrula Erdoğana walczył do ostatnich sił, lecz popełniał zbyt wiele prostych błędów, aby zagrozić Wilkom Morskim, np. wyrzucał piłki w aut, podawał tak niechlujnie, że piłka trafiała do rywala, zwlekał z decyzją o rzucie – aż do błędu 24 sek. Z kolei King grał nad wyraz konsekwentnie. W połowie 4. odsłony wygrywał 16 punktami (84:68), a choć WKS zmniejszył ten dystans do 8 „oczek” (78:86), to wynik 1. starcia o złoto „trójką” ustalił Meier. Dzięki niemu King tryumfował kilkunastoma punktami – 89:78 – na co w pełni zasłużył.


Szczecinianie prowadzą 1:0 w finale Energa Basket Ligi. Kolejna batalia w serii o złoto odbędzie się w niedzielę – 4 czerwca – w Hali Stulecia. Początek zmagań o godz. 20:00. Transmisja w Polsacie Sport. Bilety można kupować pod wskazanym adresem: https://t.ly/M6rw.


WKS Śląsk Wrocław – King Szczecin 78:89 (19:16, 15:29, 28:28, 16:16)

STATYSTYKI (kliknij)

Punkty dla Śląska: Bibbs 19 (2), Martin 16 (1), Kolenda 12 (2), Nizioł 9 (2), Parachouski 6, Ramljak 6, Dziewa 5, Mitchell 3 (1), Gołębiowski 2.

Punkty dla Kinga: Meier 24 (4), Hamilton 16 (2), Brown 13 (1), Borowski 10 (3), Mazurczak 9 (1), Cuthbertson 9, Fayne 6, Kostrzewski 2.

Zdjęcie: Barbara Ilnicka (https://www.instagram.com/ilnickabarbra.works)

Wideo: Energa Basket Liga, WKS Śląsk Wrocław