Śląsk zdobył stolicę! Legia zdominowana w 4. kwarcie

Śląsk zdobył stolicę! Legia zdominowana w 4. kwarcie

Po niezwykle zaciętych 3 kwartach i znakomitej grze w końcówce Śląsk Wrocław pokonał na wyjeździe Legię Warszawa 87:73. Przed 2. odsłoną Śląsk miał zaledwie 1 „oczko” przewagi (22:21), przed 2. połową oraz 4. kwartą – po 3 „oczka” (50:47, 69:66). O zwycięstwie zadecydowała dopiero rewelacyjna obrona wrocławian z 4. ćwiartki. WKS wygrał ją 18:7 i nie pozwolił Legionistom zdobyć punktów przez ostatnie 7 minut, 18 sek. (seria 13:0 na zakończenie meczu)! W ostatnich 9 minutach ograniczył warszawian do skuteczności 2/16 z gry (13%) i wymusił 3 straty. Najlepiej w Śląsku spisali się Cyril Langevine (13 pkt, 14 zb., 5 ast.) i Travis Trice (20 pkt, 10 ast.) – obaj skompletowali double-double. Świetnie wypadli również: przesunięty na „dwójkę” Łukasz Kolenda (19 pkt, 5/7 zza łuku) i obchodzący urodziny Aleksander Dziewa, autor 16 pkt i 7 zb. Zespół Andreja Urlepa wyraźnie zwyciężył w zbiórkach (45:36) i punktach z pola 3 sek. (38:22), rozdał aż 26 ast. – co stanowi rekord WKS-u w tym sezonie – oraz pozwolił trafić Legii tylko 37% rzutów z gry (26/70). Dzięki tryumfowi w Warszawie z bilansem 5–6 umocnił się w górnej części tabeli PLK. Hej, Śląsk!

WKS zaczął mecz prawie tak dobrze, jak go skończył. Co prawda na starcie Kolenda i Abdur-Rahkman wymienili się „trójkami”, ale od stanu 3:3 wrocławianie zdobyli 11 punktów bez odpowiedzi (w tym 6 „oczek” Langevine’a). W połowie kwarty prowadzili więc 14:3.  Wtedy Legia wzięła się do pracy i powoli ruszyła do ataku. Jeszcze po 2 celnych osobistych Cyrila na tablicy widniał wynik 16:7 dla gości. Tymczasem na 3 minuty przed końcem 1. odsłony trafienie Abdur-Rahkmana zza łuku i lay-up Wyki zmniejszyły stratę Legionistów do 4 punktów (12:16). Potem toczyła się walka kosz za kosz (20:14 dla Śląska po półhaku Dziewy), a że w pewnym momencie WKS nie zareagował po celnym rzucie Wyki z półdystansu, przez późniejszą „trójkę” Cowelsa wrocławianom pozostała minimalna zaliczka (20:19). Kiedy minęło 10 minut, podopieczni Andreja Urlepa wygrywali tylko 22:21. Jak dotąd obydwie drużyny grały falami, co nie zmieniło się w następnej części gry.

Znakomitym przechwytem i wsadem w kontrataku otworzył ją Kolenda (24:21). Ripostą Legionistów był alley-oop duetu Koszarek – Kamiński, ale tym samym odpowiedział duet Trice – Dziewa przy wznowieniu akcji z autu, kiedy Śląskowi pozostały na nią 2 sek. W ten sposób WKS rozpoczął serię 7:0, dzięki której w 48 sek. zbudował 8-punktową przewagę (31:23). Łącznie w 134 sek. wrocławianie zaliczyli run 11:3, zakończony lay-upem Gabińskiego na 35:26. Z kolei 6,5 minuty przed przerwą po „trójce” kapitana Śląska jego zespół prowadził 38:29. Przez dłuższy czas 17-krotnym mistrzom Polski udawało się utrzymywać bezpieczną odległość od rywala. Po trafieniu Langevine’a spod kosza było to 8 „oczek” (40:32), po skutecznym rzucie Trice’a zza łuku – 9 „oczek” (44:35), po 2 celnych osobistych Ramljaka – 11 „oczek” (46:35). Legia w ciągu 2 minut zamknęła jednak 1. połowę serią 12:4, zbliżając się do wrocławian na 47:50. Mecz był bardzo intensywny, a kibice nie mogli narzekać na brak emocji.


Już do przerwy Śląsk rozdał 16 asyst, natomiast Cyril Langevine był o włos od double-double – miał na koncie 10 pkt i 9 zb.


Wynik 3. kwarty (19:19) świetnie odzwierciadla zaciętą rywalizację, którą obserwowaliśmy na boisku w tym okresie. Po 2,5 minuty Śląsk odskoczył na 6 „oczek” (57:51 po lay-upie Kantera), z kolei w połowie 3. odsłony – nawet na 10 „oczek” (63:53 dzięki akcji „2 + 1” Trice’a i „trójce” Kolendy). Nie złamało to jednak Legii. Przerwa na żądanie dla Wojciecha Kamińskiego podziałała na nią mobilizująco. Ostatnie 4 minuty tej części gry gospodarze wygrali 13:6, niwelując swój deficyt do zaledwie 3 punktów (66:69). Wydawało się, że walka o zwycięstwo będzie trwała do samego końca.

Szczególnie że 4. kwarta zaczęła się od trafienia Cowelsa z dystansu i celnego rzutu wolnego Koszarka po faulu technicznym dla Dziewy. Przez 1,5 minuty Legia zdążyła wyjść na prowadzenie 70:69 i miała okazję, aby na dobre przejąć inicjatywę. Sygnał do ataku dała Śląskowi kolejna akcja „2 + 1” Trice’a (72:70). Chociaż na lay-up Dziewy po chwili odpowiedział Wyka i Legia przegrywała tylko 73:74, to były to jej ostatnie punkty w meczu. Przez ostanie 7 minut i 18. sek. Śląsk popisał się serią 13:0, na którą złożyły się: 2 celne osobiste Dziewy, „trójki” Trice’a i Kolendy, 2 celne osobiste Trice’a, celny rzut wolny Langevine’a i wsad Dziewy w kontrataku. W całej 4. kwarcie Legioniści trafili 2/16 rzutów z gry (13%) i popełnili 3 straty. Ostatecznie dzięki pełnej dominacji w końcówce WKS tryumfował 87:73 i odniósł bardzo ważne zwycięstwo.

Pokonał bowiem silnego przeciwnika na jego terenie, po raz 1. w tym sezonie wygrał 3. ligowy mecz z rzędu i umocnił się w górnej połowie tabeli Energa Basket Ligi. Teraz z optymizmem może patrzeć w przyszłość. Hej, Śląsk!


Legia Warszawa – WKS Śląsk Wrocław 73:87 (21:22, 26:28, 19:19, 7:18)

STATYSTYKI (kliknij)

Punkty dla Legii: Wyka 16 (2), Jovanović 12 (3), Cowels 11 (3), Abdur-Rahkman 10 (2), Koszarek 10 (2), Kulka 8 (2), Škifić 2, Kamiński 2, Kemp 2.

Punkty dla Śląska: Trice 20 (2), Kolenda 19 (5), Dziewa 16, Langevine 13, Gabiński 7 (1), Kanter 5, Ramljak 5 (1), Justice 2.

Zdjęcie: Paweł Kołakowski

Materiały filmowe: Energa Basket Liga