Początek sezonu (analiza)

Początek sezonu (analiza)

Wiele osób rozpala już palenisko pod fotelem, na którym siedzi trener Rajković. Ja zaś zaryzykuję tezę, że poczekajmy jeszcze z tym ogniem, bo każdą z 16 ekip czeka mocny kryzys, tyle że Śląskowi z pewnych powodów przytrafił się akurat na starcie.

Obserwując Śląsk z poziomu parkietu w meczu z Treflem, dało się zauważyć problemy czysto koszykarskie, taktyczne oraz mentalne. Brakowało agresji, „jump to the ball”, dobrej energii i chęci do twardej gry. Gdy Trefl zaczął w końcu mocniej bronić, gameplan Śląska upadł, bo na walkę wręcz zawodnicy Śląska nie byli gotowi. Wygrali Superpuchar i być może za mocno uwierzyli, że są już drużyną.

W Śląsku nie każdy sprawia wrażenie, jakby wiedział, jaka jest jego rola na boisku. Szeroki roster nie wyzwala w niektórych graczach tego „have to be a monster”, o którym może opowiadać Michał Sitnik, gdy ówczesny, zdziesiątkowany kontuzjami Śląsk gonił Niemców po parkiecie w ULM. Odpowiedzialność rozmywa się na wielu graczy, z których każdy może, ale nie każdy musi. Brakuje hierarchii w starterze i na końcu ławki. Ma to niby dawać efekt zaskoczenia i wzmacniać rywalizację na workoutach, ale tak naprawdę chyba tylko burzy spokojny amerykański sen niektórych zawodników, którzy lubią znać dokładną liczbę swoich minut.

Isaiah Whitehead to nie jest dobry pomysł na granie z ławki. Typowy samiec alfa musi wyjść w pierwszym składzie, zaznaczyć swoje miejsce i nadać ton grze. Nie może pełnić roli niańki dla Jeremy’ego Senglina kosztem własnego czucia meczu, tworząc mu miejsce do przełamania się w pierwszej piątce. W meczach, w których Whitehead był starterem, wyglądał zupełnie inaczej niż w tych, w których rozpoczynał mecz od żucia gumy na końcu ławki.

Jeremy Senglin od początku sezonu wygląda, jakby nie rozpakował do końca swojej walizki i nie czuł się dobrze w systemie Rajkovicia. Senglin nie buduje przewag na koźle, rzadko uruchamia kolegów, nie korzysta ze zbyt wielu zasłon i ciągle wygląda, jakby kozłował w swoim drugim unicie. Dodatkowo, jego skuteczność jest fatalna – w PLK, w ciągu 65 minut spędzonych łącznie na parkiecie, zdobył 15 punktów i tylko raz był na linii rzutów osobistych (oba niecelne). To pokazuje, że obecnie nie szuka gry pod kosz i jest całkowicie bierny w przełamywaniu obrony przeciwnika. W tej formie i nastawieniu jest łatwy do wyeliminowania, a gdy nie trafia, staje się naszym minusowym graczem w obronie, gdy przeciwnik szuka przewag. Jeśli miałbym typować, to Senglin zaczyna właśnie intensywnie wertować strony swojego kontraktu i sprawdzać, w których ligach w listopadzie jest najlepsza pogoda.

Podobnie ma się rzecz z inną umową, która już chyba została wyjęta z szafy wrocławskiego klubu. To, że Kenan Blackshear będzie uciekał od kontrolowanej gry, chowając się gdzieś na na parkiecie, było wiadomo. Nie wiadomo jednak, jaki jest pomysł sztabu na tego zawodnika oraz jaki jest pomysł samego zawodnika na siebie.

W co drugim meczu wchodzi do gry jakby ospały, licząc na epizod, w którym maksymalnie może dać zbiórkę i nie zaburzyć spacingu w ataku. Blackshear wygląda bardzo słabo w obronie, jego praca nóg przypomina taniec ociężałego smoka, ciągle jest spóźniony, a jego debiutancki zapał do koszykówki został zastąpiony spuszczoną głową. Jego rzut nie otarł się o cud w okresie przygotowawczym, także mamy zagranicznego gracza, który w PLK notuje dramatyczne 1,7 punktu na mecz w niecałe 14 minut, grając na 20% skuteczności z gry. Jednym słowem – chłopak, który miał być typowym all-around player, nie potrafi dać tej drużynie niczego poza zmianą i swoim udziałem w rotacji. Czy jego dni w Śląsku są policzone, to się pewnie wkrótce okaże.

Jednym słowem trener Rajković ma co robić i w pierwszej kolejności musi zacząć od uruchomienia graczy zagranicznych, bo to właśnie na nich zbudował w tym sezonie swój roster. Czasu nie ma zbyt wiele bo zaraz zacznie uciekać nam liga, a już uciekają nam puchary. Whitehead, Senglin czy Lynch nie są mentalnie gotowi na nudną, długą ligową zimę, gdy drastycznie spadnie motywacja i będzie trzeba czekać tylko na play-offy.